Los tak chciał że zostałam żoną kibica Widzewa. Oczywiście syn nasz z góry również został uznany za kibica.
Jako, że w weekend było święto Łodzi klub otworzył swój jeszcze stary stadion dla kibiców co by dzieci miały radochę i mogły pograć sobie w piłkę na prawdziwej murawie.
Gdy tylko mój luby się o tym dowiedział to spakował aparat, kazał Jaska w bodziaki widzewskie ubierać i zabrał nas na wycieczkę "krajoznawczą" po stadionie.
Taka, proszę Was bardzo sytuacja:)
Bez dwóch zdań fajna przygoda :) Bez dwóch zdań dobrze żę Widzew :D
OdpowiedzUsuńSłodki ten bąbel :)
OdpowiedzUsuń