Przed 3 nie mając już siły na kolejne przewalenie się z boku na bok i tym samym budzenie i tak już mało spokojnego R. obok mnie, postanowiłam zwlec się z łóżka i spożytkować jakoś inaczej ten czas.
No tak ale co tu robić jak na zewnątrz zimno i cimno, wszyscy w bloku śpią więc odkurzać też nagle nie zacznę. "Herbata czarna myśli rozjaśnia" (jak śpiewało Stare Dobre małżeństwo) więc ją sobie zrobiłam i zasiadłam pod milutkim kocykiem. Wzięłam moją "ciążową biblię" i zaczęłam przeglądać jej strony. Lektura oświadczyła mi, że właśnie wkroczyłam w ostatni miesiąc stanu błogosławionego.
Przetarłam oczy ze zdziwienia - Jak to możliwe? Że to już? Dopiero zaczynałam 8 miesiąc! Baaa dopiero zaszłam w ciążę! A to już lada moment koniec? Przecież miało się dłużyć.
I wtedy dotarło do mnie, że już minął czas swobodnego przepływu czasu gdy leżąc na łące/pod drzewem/ na kanapie lub gdzie bądź, człowiek - gówniarz czerpał przyjemność z przemijającego czasu. Jak był nastolatkiem skreślał dni w kalendarzu, które zwiastowały przyjście ważnych wydarzeń w życiu. Osiemnastka, matura, koniec studiów. I po co?! Po to by teraz martwić się każdą upływającą sekundą?!
Jak byliśmy dziećmi ubieraliśmy buty mamy lub taty, zakładaliśmy strojne sukienki lub eleganckie krawaty tylko po to aby poczuć jak to jest być dorosłym. Po tym jak rodzice odmówili nam cukierka/zabawki/lodów krzyczeliśmy wniebogłosy, że chcemy być już dorośli żeby sobie kupować co tylko będziemy chcieli. A młodość przemijała na ciągłym dążeniu do dorosłości.
I najgorszy strach przyszedł później gdy uświadomiłam sobie że już za chwile - dosłownie za 5 minut - na świat przyjdzie Bob i tym samym jak zachłanne dziecko w cukierni będę próbowała bezskutecznie zatrzymać każdą mijająca chwilę. A moje dziecko będzie dorastało na moich oczach. I nagle z mojej słodkiej małej kruszynki powstanie buńczuczny nastolatek, a za chwilę dorosły (miejmy nadzieje że ułożony - już nasza w tym głowa) człowiek, który będzie zakładał własną rodzinę.
Boję się tych przemijających chwil, boję się że, w dzisiejszej dobie pośpiechu, która za nic ma sobie czas, gdy wszyscy non stop biegną ze spotkania na spotkanie, gdy kariera i pieniądze są najważniejsze, zgubię tak drogocenne momenty z mojego - naszego życia i zostaną mi już tylko fotografie.
I tak sobie postanowiłam, że zrobię wszystko aby jak najdłużej cieszyć się każda sekundą i aby nasz Bob aż tak łapczywie nie wyczekiwał dorosłości. A na starość, żeby wspominał swoje dzieciństwo jako błogie i szczęśliwe.
Ot takie przemyślenia o 4 nad ranem.
- Jak Wy sobie radzicie z upływającym czasem?
- Jak udaje Wam cieszyć się każdą pojedynczą chwilą którą spędzacie z najbliższymi?
Ja też niedawno zaszłam w ciążę i nie mogę uwierzyć, że Anetka już skończyła 15 miesięcy... A Adaś niedługo będzie miał 7 lat... Czas ucieka dzień za dniem, tydzień za tygodniem... SDM swojego czasu uwielbiałam, o ile pamiętam były to czasy gdy byłam w ciąży z Adasiem :-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie czas leci za szybko.....
OdpowiedzUsuńOjej! Ktoś jeszcze słucha SDM-u. ;) Za mną ostatnio chodził "Niebieski cyrkiel".
OdpowiedzUsuńA ja pamiętam moje nieprzespane noce, kiedy byłam w ciąży. Pęcherz odzywał się co 10 minut i latałam wiecznie do toalety, skurcze miałam tak bolesne, jakbym brała udział w meczu piłki nożnej, ale ogólnie dało się wytrzymać. Czasem nawet tęsknię za tym okresem i to bardzo. Jeśli kiedyś znów będzie mi dane zostać matką, już nie będę mogła wylegiwać się w łóżku w nieskończoność. Gaja mi na to nie pozwoli:). Ale za to będę mogła jeść ile wlezie, a to jest pozytywna wiadomość. Co do czasu natomiast, to faktycznie szybko leci. Moja córeczka jeszcze niedawno była taka malutka, nieświadoma niczego, a teraz to już mała panienka:).
OdpowiedzUsuńMarzy mi się bezsenna noc - nadrobiłabym zaległości. :D
OdpowiedzUsuńChętnie się podzielę bezsennością, w zamian za kilka godzin snu ;]
Usuń