Do dzisiejszego wpisu natchnęła mnie wczorajsza wizyta u naszego lekarza ciążowego, a konkretnie pewna położna, która drastycznie naruszyła moją przestrzeń osobistą.
Brzuch, bo to właśnie o niego się rozchodzi dla mnie, jako ciężarnej jest praktycznie najbardziej intymnym miejscem na ciele. Biorąc pod uwagę, że średnio co dwa tygodnie zasiadam rozebrana od pasa w dół na ginekologicznym fotelu, w szpitalu wielu lekarzy zaglądało mi między nogi a i piersi nie obroniły się przed rękami położnych i lekarzy (oczywiście w aspekcie czysto medycznym), to właśnie brzuch stał się najintymniejszą częścią mojego ciała.
Do szewskiej pasji doprowadza mnie jak widzę ludzi z wyciągniętymi grabami w kierunku mojego pokaźnego brzucha. O ile jestem w stanie przegryźć fakt, że rodzina albo znajomi, którzy zobaczyli mnie już w ciąży zaawansowanej, mogą mieć ochotę do 'wytarmoszenia' mnie za brzuch (jestem w stanie przymknąć oko na jednorazowe tarmoszenie), o tyle gdy obcy ludzie zaczynają mnie po brzuchu dotykać, to czuje się prawie molestowana.
I tak wczoraj po wizycie u lekarza oczekiwałam jeszcze na badanie KTG, gdy przyszła moja kolej rozkoszna położna zaprosiła mnie na leżankę. Przyznać muszę, że ta konkretna kobieta nie należy do moich ulubionych w gabinecie, gdyż jest taką bardzo słodziutką, kochaniutką babunią, która do wszystkich mówi per "kochanie", "słoneczko" co też swoją drogą wywołuje u mnie wysypkę. No i tak też przekochana babunia po zadaniu "standardowych" pytań, czy maluszek jest grzeczny i czy mogłabym z nim porozmawiać, żeby w trakcie badania zachowywał się przyzwoicie, nagle się odwróciła pochylona "face to face" z moim bębnem i zaczęła go dotykać, pukać go i do niego mówić "To ja, ciocia Jadzia, bądź grzeczny". Uwierzcie mi, byłam w tak ogromnym szoku, że nie wiedziałam co się właściwie wydarzyło, a pomieszczonko było tak malutkie, że jakbym zrobiła krok w tył to upadłabym na inną ciężarówkę podłączoną do tego ustrojstwa.
Dla naszego Boba to też chyba było traumatyczne przeżycie, że jakaś obca "ciocia Jadzia" do niego mówi rozkosznym głosikiem, bo tak jak fikał przed badaniem tak w czasie badania bardzo się uspokoił i odżył dopiero jak dojechaliśmy z powrotem do domu. Ciocia Jadzia go przestraszyła.
Wśród znajomych też miałam wiele osób, które za każdym razem gdy mnie widziały dotykały tego mojego balona i zaczynały mówić jakby w trzy sekundy cofnęli się w rozwoju i w dodatku w tak wysokich tonach, że aż się mdło robiło. W pewnym momencie pękłam i zażądałam aby od mojego brzucha trzymali się z daleka.
W tym momencie do bohatera dzisiejszego wpisu dostęp mają tylko najbliższe osoby czyt. mąż, rodzice i teściowie, a reszta musi się zadowolić widokiem wielorybiego bagażu, który przyznać muszę, że czasami wygląda uroczo;]
- Czy Wy też miałyście takie odczucia w kwestii obmacywania ciążowego brzuszka?
- Czy może wręcz przeciwnie, sprawiało wam to przyjemność, albo było przez Was odbierane jako wyraz sympatii?
Do następnego!
Ja się źle z tym czuję. Pozwalam tylko Tomkowi i lekarzowi (w celach medycznych ;)). Choć bliżej początku jedna koleżanka za każdym razem musiała na powitanie poklepać/pogłaskać. Mnie trochę zatykało, uważam, że co najmniej powinno się spytać o pozwolenie. Hehe, zobaczymy, jak ona zareaguje teraz, gdy sama zaczyna tę przygodę ;)
OdpowiedzUsuńJa raz dotknęłam obcego ciążowego brzucha po kilkukrotnym zaproszeniu właścicielki - poczułam wtedy ruchy. Ale dziwnie się z tym czułam. Masz rację, mój brzuch, moja świątynia.