W nocy męczyły mnie uporczywe skurcze, a gdy skurcze odpuszczały to stłamszony przez ściany swojego domku Bob czerpał przyjemność z przeciągania się. Tak więc zasnąć nie mogłam ani na chwileczkę, i myśli me szalały mi po głowie.
8 kwietnia zbliża się wielkimi krokami,a tym samym jesteśmy coraz bliżej upragnionego spotkania z Bobem, ale cóż to? Ogarnął mnie nagle strach. Ale nie strach przed porodem, z tym lękiem walczę poprzez hipnozę, i póki co nieźle mi idzie.
Ja boję się tego co po porodzie! Czy dam sobie rade? Czy nie połamię takiej małej kruszynki przy pierwszym spotkaniu? Czy będę potrafiła go trzymać? Czy nauczę się go karmić i pielęgnować?
Tyle znaków zapytania.
Nie mogę powiedzieć że żadnego doświadczenia z dziećmi nie mam, bo jakieś tam mam, kilkoro się przez moje ręce przewinęło, ale po pierwsze - nie byłam z nimi 24/7, a po drugie - to zawsze były dzieci powyżej 3 miesiąca życia więc już trochę stabilniejsze i obyte w towarzystwie. A tutaj za chwile ma się pojawić moje prywatne dziecię, kruchutkie i malutkie, które liczy na to że ja wiem co robię i że mu krzywdy nie zrobię. I chodź teorii mogę mieć w głowie co nie miara to jednak teoria dzieckiem się nie zajmie.
Ten mały Bob nawet nie wie na co się piszę, to będzie hardcore i dla mnie i dla mojego R., który dzielnie obstaje przy tym że on się nie boi (wczoraj jednak przyznał się, że się boi ale nie może mi tego okazywać bo wie, że wtedy ja już kompletnie stracę głowę ;]). A już najbardziej szalony Rollercoaster będzie przeżywał Bob, który liczy na doświadczenie rodziców swych a tu dupa, rodzice żółtodzioby w sprawach rodzicielstwa. Wózki i łóżeczka wybrać potrafią, ale czy będą potrafili zmienić pieluchę, i cyca wystawić gdy zajdzie potrzeba? To już dla naszego Boba (i dla nas) wielka niewiadoma.
- A jak to było u Was drogie mamusie?
- Strach był? Czy może byłyście pewne swoich umiejętności?
- Ten sławetny "instynkt macierzyński" to bujda, czy jednak budzi się po porodzie i nagle wiedza spływa na świeżo upieczone mamusie?