poniedziałek, 21 września 2015
Fanpejcz ;)
sobota, 12 września 2015
Pole dance project - tydzien I
Po wielu miesiącach czajenia się nareszcie się zdecydowalam!
IDE, nie oglądam się na innych, zaczynam sama - Pole dance.
Ekscytacja miesza się z myślą NIE DAM RADY!
Pierwsza myśl po wejściu na sale - kurwa spóźniłam się. Ominęła mnie prawie cała rozgrzewka. Łódź kurwa!!!
Druga myśl - eeee chyba nie jest ze mną najgorzej bo nie wyglądam jak hipopotam na tle pozostałych kursantek. No może poza jedną. I instruktorką, która chyba nie waży nic, a ja na sto procent ważę o jednego młodego człowieka więcej od niej. Ale nic to, nie zrażam się.
Kolejne myśli
- dlaczego zjeżdżam z tej cholernej rurki?
- że co ja mam zrobić?! Przecież to niewykonalne!!!
- Pfff No problemo!... kurwa....nie da się!
- jak ona to robi to wygląda na banalnie proste.
- Ała moje rączki....i wiele wiele innych.
Podsumowanie pierwszego tygodnia kursu
No cóż jest ciężej niż to wygląda w wykonaniu profesjonalistów. Biorąc pod uwagę że moja siła jest równa sile motylka, a waga zdecydowanie mówi "Mały hipcio" to naprawdę lekko nie jest.
Z czterech poznanych figur w miarę wychodzą mi trzy, także bilans nie najgorszy. Co prawda ta czwarta figura jest według mnie mission imposible - a przypominam ze kurs jest dla poczatkujacych .
Na tych zajęciach możesz nagle się dowiedzieć że siły nie masz za grosz, i że masz potliwe dłonie, co jest przydatne przy spinach ale juz niekoniecznie przy figurach bardziej zaawansowanych.
Osoby takie jak ja które od jakiegoś czasu są na bakier z treningami nie unikną zakwasów...duuuuuuzych zakwasów. A osoby z tendencją do tworzenia się siniaków muszą się z nimi zaprzyjaźnić.
Krótko mówiąc łatwo nie jest, ale polecam z calego serca bo to świetna zabawa, i ogromna praca nad ciałem. Ja w każdym razie się nie zrażam i z ogromną ciekawością wyczekuję kolejnych pięciu Tygodni kursu.
A co będzie dalej się okaże. Czy zarażę się bakcylem rurkowym, czy też stwierdzę że to jednak nie dla mnie - tego jeszcze nie wiem.
Póki co w internetach non stop przeszukuję tematy około-rurkowe. A kto wie może któregoś dnia namówię mojego prywatnego męża aby mi w domu taką rureczkę zamontował (dzisiaj nawet znalazlam na nią potencjalną miejscowkę ;]).
Tymczasem zostawiam was z opcja do przemyślenia czy aby nie spróbować swoich SIL w pole dance, oraz z foteczka moich okazalych pole dance' owych orderów uśmiechu
środa, 9 września 2015
Pole dance project
Czy jesteś ciekawa jak wyglądają zajęcia pole dance?
Chcialabys się dowiedzieć o dość nowej ciekawej formie spędzania wolnego czasu?
Szukasz inspiracji na urozmaicenie swoich codziennych treningów?
Daj mi znać.
Chętnie podziale się z Wami moim nowym fisiem.
Wlasnie rozpoczelam zajęcia z pole dance dla początkujących. Jeśli są chętni to chętnie będę wam zezwala relacje z zajęć ;)
Wiec jak? Są chętni?
piątek, 31 lipca 2015
Dzień matki z dzieckiem w praktyce
czwartek, 30 lipca 2015
Dzień Matki z dzieckiem w teorii
A jak u Was wyglądałby dzień idealny?
środa, 29 lipca 2015
Czas...
No i w takich momentach człowiek sobie uświadamia jak ten czas szybko leci.
Jest już prawie sierpień, a dopiero co piekłam w pocie czoła stos babeczek dla urodzinowych gości Jasia.
Baaa - dopiero co przywiozłam małe zawiniątko ze szpitala i zadawałam sobie pytanie: I CO TERAZ?
No właśnie a teraz Janek ma już rok i prawie 4 miesiące. Biega - bo chodzeniem tego nazwać nie można, kokietuje wszystkich dookoła, i powoli zaczyna składać swoje pierwsze słowa.
Ani się obejrzę a zacznie pyskować, a chwile później będę musiała ryglować drzwi przed tłumem wielbicielek.
A ja tak bardzo kocham ten moment gdy Janko spokojnie zasypia w moich objęciach. Gdy rozradowany przybiega do mnie i oplata swoimi małymi rączkami obie moje nogi, akurat wtedy gdy w rękach mam różne niebezpieczne przedmioty. Gdy przybiega do mnie ni stąd ni zowąd wystawiając swojego pysiaka żeby dać mi buzi. Gdy płacze tęsknie krzycząc MAMO! za każdym razem gdy wychodzę na zajęcia. Gdy informuje mnie że widzi i słyszy każdego pieska w okolicy. Gdy niezdarnie mówi "DOBDZIE" gdy dam mu coś pysznego (czasami jest to przyrządzony naprędce jogurt naturalny z owocami, ale dla mojego głodomorka i tak wszystko jest "DOBLE").
I to wszystko jest niby nic, a dla mnie są to najpiękniejsze chwile. i tak strasznie już za nimi tęsknie bo wiem że za jakiś czas Janek będzie się odpychał gdy będę chciała dać mu buzi i będzie się wstydził pokazywać z mamą.
Ehhh chyba nigdy nie odetnę tej pępowiny.
A tymczasem pędzę bo mój maluszek się właśnie zbudził, i czeka nas kolejny dzień przepełniony miłością.
Mam nadzieję że uda mi się częściej tu zaglądać.
poniedziałek, 30 marca 2015
Jan I Wspaniały
Dlaczego?
A to dlatego iż wszedł w etap "RÓB CO CI KARZE BO JAK NIE TO FOCH!!!!"
Janek zgrabnie rączkę wyciągnie aby pokazać gdzie chce iść, paluszkiem pokaże, krzyknie "Eeee" co mu dać. Mlaśnie i krzyknie "DEJ!" gdy chce cyca.
I to nie ma że zaraz, że za chwile, że mama właśnie zasiadła na kibelku (Panowie którzy czytają ten wpis - Tak kobiety też to robią. Niestety nie pierdzimy tęczą i nie kupkamy fiołkami :P).
JUŻ!!!!!
TERAZ!!!!
NA-TEN-TYCHMIAST!!!!!
Syn mi się zmienił w Panicza Królewicza i nie ma że boli. Trzeba zachcianki spełniać. Bo jak nie to Ryk, wyk i pozamiatane.
W dodatku znalazł sobie lokaja w postaci... Nikogo innego tylko Matki.
Baba (czyt. Ja) ma prasowania po pas, prania po szyje. Upaćkane wszystko dosłownie. Potyka się o zabawki. Mrówki po kuchni hasają swawolnie. A Janek tylko jak za bramkę wyjdę to Ryk, wyk i znów pozamiatane.
A u męża zrozumienia brak, toć to przecież jak on zostaję z synem sam to syn nie daje poznać że jest w domu. Syn się pięknie bawi, syn nie marudzi, syn czasem chce się poganiać. To wszystko. Nawet kupy nie zrobi żeby trzeba było mu pieluchę zmienić.
Dziw męża bierze jak to możliwe że ja nie mam czasu posprzątać przy tak świętym Janie I Wspaniałym.
I weź tu chłopu wytłumacz że jak syn jest z matką sam na sam to zachowuje się z deczka inaczej.
Matkę od całkowitego zwariowania ratuje ukochana sąsiadka - kumpela z którą zawsze można wypić kawe i się pożalić (mama 2 latka, żona niedowiarka, więc na tym samym gruncie jesteśmy), drzemki Królewicza (już tylko dwie ale za to jakie odżywcze), i zajęcia w szkole tańca gdzie przez godzine nikt mi nie płacze nad uchem "DEJ!!!"
piątek, 30 stycznia 2015
A idź Pan/Pani w piździec!
No nie mam czasu! A jak już czas mam to staram się go spożytkować na sprzątanie/gotowanie/pranie/prasowanie/kąpanie?/szydełkowanie.
Tęsknie za pisaniem. No bo jak tu nie tęsknic do wylewania swoich gorzkich żali tudzież chwil uniesienia.
Bobas tylko pełza po całym mieszkaniu i ma w nosie co do niego mówię. Mąz w robocie do 15 a później to są inne zajęcia. Pies śpi i mnie nie słucha. A znajomi skreślili mnie z listy znajomych odkąd jedynym tematem na który mam coś do powiedzenia są sprawy okołodzieciowe.
No tylko tutaj ktoś od czasu do czasu zajrzy i dobrym lub niedobrym słowem obdaruje. Bo okazuje się że jeszcze nie wszyscy o Zakochanej zapomnieli.
Co u nas...Johny jak już wspomniałam pełza zawzięcie po całym mieszkaniu wycierając sobie o brzuszek całą sierść Frajdy która znajduje się na podłodze. Kiedyś nie sprzątałam wcale teraz sprzątam codziennie a bałagan taki sam, bez różnicy. I po co sie pocić?
Gada też jak nakręcony. Dadadadada, AjdaAjda (to chyba będzie jego pierwssze prawdziwe słowo, na litość boską miała być Mama a nie FrAJDA)
U Zakochanej? Wagę ciążową zrzuciła, całe 25kg, ale stanęła. i za przeproszeniem ch**. Waga zatrzymała się na piekielnym 68 i zejść nie chce niżej od miesiąca. Dedlajn przerzuciłam do końca czerwca, bo szans nie ma abym w 2 miesiące 10kg zrzuciła.
Kolor włosów zmieniła. No bo jak waga nie halo to chociaż coś na głowie zmienie, żeby sie lepiej poczuć. Póki co moje ukochane rudości królują ale zmierzam ku blond. Całe zycie chcialam być blondynką.
A jak tak siedziałam cicho w domowym zaciszu to o blogu nie zapominając wymyśliłam pomysł na genialny dział wpisów (wg mnie oczywiście).
Ale o tym wkrótce.