sobota, 5 kwietnia 2014

Staranowana

Przyzwyczailiśmy się już do tego ze nie mamy co liczyć na ustąpienie miejsca w kolejce, przytrzymanie drzwi w sklepie, czy ustąpienie miejsca siedzącego czy to w autobusie czy w poczekalni. Jednak sytuacja która ostatnio miała miejsce wywołała u nas szok i ogólne wielogodzinne rozbawienie

Sytuacja jak z Monthy Pythona. Wyobraźcie sobie chodnik szeroki na 5 kafelków (więc dość przestronny). Idzie pies po trawniku, R w jednym kafelku, i 90 kg toczy się w drugim kafelku. Z naprzeciwka nadciągają dwie urocze, zagadane babeczki - na oko 50-60 lat. 

Zbliżając się do nich widzę że jedna z pań uparcie idzie prosto na mnie, więc zaczynam schodzić z drogi. 

Ustawienie nasze powoli ulegało zmianie aż do momentu gdy czworonóg znalazł się niemal na ulicy, R. wszedł na psie pole minowe na trawniku, a ja zaczynałam potykać się o krawężnik. Iiii...90 kilogramów ciężarnej zostało staranowane na osiedlowym chodniku.

Jestem raczej mało roszczeniową osobą, wiec tylko się odwróciłam z niesmakiem, mój R. natomiast nie wytrzymał i zapytał uroczą panią, jak to się właściwie wydarzyło że my idąc już po trawniku a one mając cały szeroki chodnik do dyspozycji, weszły ciężarnej niemal prosto w brzuch.

W odpowiedzi usłyszeliśmy - powiedziane tonem jakby to była najbardziej oczywista oczywistość - "Zamyśliłam się i nie zauważyłam". Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać, oczywiście parsknęłam dzikim śmiechem, że jak można nie zauważyć toczącej się ledwo 90 kilogramowej ciężarnej w 9 miesiącu ciąży. Pani która na mnie wpadła powiedziała grzecznie przepraszam, jednak jej koleżanka chyba nie do końca zrozumiała o co nam chodziło i uderzyła w nas moim ulubionym frazesem który przez całą ciążę mi towarzyszył: "Ciąża to nie choroba niech pan nie przesadza".

Moi drodzy oficjalnie i bez żadnych skrupułów jak następnym razem na ulicy spotkacie ciężarną, możecie ją śmiało taranować. W końcu nie są obłożnie chore i nie trzeba się z nimi obchodzić jak z jajkiem.

T A R A N U J M Y    C I Ę Ż A R N E ! ! ! 

Nigdy nie liczyłam na specjalne traktowanie, i przywileje. Dzisiaj np spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie, mianowicie Pan w pewnej znanej sieci sklepów na T. jak tylko zauważył że jestem w ciąży, zaproponował abym poszła do przodu i nie stała w kilometrowej kolejce. Ja nie wierząc w powodzenie podziękowałam Panu za propozycje i powiedziałam że raczej nie ma szans. Pan jednak namówił mnie że warto spróbować. Przemiły Pan okazał się jedyną osobą z kolejki która chętnie mnie przepuściła, reszta z niesmakiem odchodziła na bok, jeden z klientów wręcz pokręcił głową na nie, jednak na pytanie mojego R "To nie te czasy?" i pod naciskiem Pana który zarekomendował "wepchnięcie" się w kolejkę ustąpił.

I jedna rzecz mnie tylko mocno zaskoczyła, dzisiaj ostatnio i w trakcie trwania ciąży. Mianowicie taka, że to mężczyźni są bardziej empatyczni w stosunku do kobiet w ciąży, prędzej oni ustąpią miejsca, zejdą z drogi czy zaproponują miejsce w tramwaju. Kobiety, a szczególnie te starszych roczników, są bardzo niechętnie do wszystkich przywilejów dla ciężarnych nastawione, a i do samych ciężarnych pałają niechęcią i wrogością. 

Zastanawia mnie dlaczego tak jest. Czy jest to spowodowane tym że same w trakcie ciąży spotkały się z nieprzychylnym traktowaniem czy może miały tak fantastyczne ciąże że jeszcze w dniu porodu nosiły cegły do ogródka. 

8 komentarzy:

  1. Niestety muszę się z Tobą zgodzić. Będąc w ciąży, też doświadczyłam niemiłych przygód i to od osób, po których bym się tego nie spodziewała. Starsze kobiety nie są zbyt empatyczne i brak im dyskrecji. Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo byłoby to krzywdzące, ale znalazła się garstka, którym przeszkadzał widok mojego brzucha. Raz w kolejce do kasy, kobieta na mój widok powiedziała głośno, że jestem młoda, to mogę stać, choć każda z nas wie, jak ciężko w ciąży czekać w kolejce. Dla mnie skończyło się to omdleniem i dopiero wtedy ludzie się przebudzili. Innym razem dwie plotkary skomentowały mój brzuch w ten sposób: "nie dość, że w ciąży, to jeszcze ma duże piersi". Nieźle, prawda? A zdanie "ciąża to nie choroba" bardzo mnie wkurza. Zgadzam się z nim, niemniej jednak sądzę, że kobieta w błogosławionym stanie powinna liczyć na pomoc i zrozumienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHA. Chociaż w sumie to bardziej smutne niż śmieszne to jednak słysząc /czytając CIĄŻA TO NIE CHOROBA nie mogę wytrzymać.... uwielbiam te powiedzonko i szczerze zazdroszczę tym paniom które nigdy nie miały mdłości, zawrotów głowy, żylaków, opuchniętych - wszystkiego, problemów ze snem, z sikaniem i tak dalej i tak dalej... widać ta panią to ominęło albo już nie pamięta :) ja ostanio miałam podobną sytuację w kościele, zrobiło mi się źle i musiałam wyjść z ławki więc przepraszam grzecznie a pani zamiast wyjść i mi ustąpić to się odchyliła do tyłu że niby miałam ją przekraczać! ha! no więc nie wytrzymałam i zapytałam grzecznie czy zamierza wyjść czy chce żebym na nią zwymiotowała ;) reakcja była wiadoma....

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepuszczona została RAZ! Przed świętami Bożego Narodzenia w Biedronce, bo miałam w ręku tylko mleko, a przed sobą 6ściomiesięszny brzuchol...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciaza to nie choroba - pewnie. Ciekawe co Panie by powiedzialy gdyby trafila im sie taka ciaza jak moja - cierpialam na niepowsciagliwe wymioty ciezarnych do samego rozwiazania.
    W szostym miesiacu w ciazy na Wielkanoc wybralam sie do kosciola - ozcywiscie bylam niewidzialna, do momentu az slabo mi sie zrobilo i musialam wyjsc - wtedy wszytskie wscibksie oczy za mna wodzily. Ehhh, szkoda slow!

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę, że tu przede wszystkim odpowiedzialność za to całe zamieszanie ponoszą słowa "ciąża to nie choroba". owszem, zgadzam się, jednak sama nieraz doświadczyłam gorszych dni, kiedy nie dawałam rady stać, bo czułam, że zaraz zemdleję.
    Sama kiedyś stałam w pociągu nad panem grubasem, który opychał się paluszkami, i czekałam aż mi ustąpi. obok niego widniała naklejka "więcej życzliwości dla kobiet w ciąży". nie ustąpił. przykre to bardzo. a przecież kobieta ciężarna nie jest odpowiedzialna tylko za swoje zdrowie, ale i za zdrowie swojego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak byłam w ciąży to też kilka nieprzyjemnych sytuacji miało miejsce: Ciężarna JA VS Emerytka lub rencistka. Zarówno ja jak i mój mąż, nie "czailiśmy się"- jak ktoś zasłużył na opierdziel, to go dostał. Raz na 9 miesięcy trafiła się tylko jedna uprzejma kobieta (około 30stki). Był to jeden z najgorętszych dni lata i stałam na samym końcu kolejki i się wachlowałam, bo po 5 minutach stania w niekończącej się kolejce myślałam, że zemdleję. Owa dobra kobieta wpuściła mnie przed siebie. Byłam pewna, że jakieś komentarze posypią się nieuprzejme, ale na szczęście nie. Było to miłe zaskoczenie, bo z reguły słyszy się zawsze, ŻE CIĄŻĄ TO NIE CHOROBA.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj zgadzam się w zupełności. Niestety przywilejów zero. Rozumiem, że nie zawsze musimy być pierwsze w kolejce, ale parę razy zdarzyło mi się czuć naprawdę fatalnie, a nikt nie ustąpił mi miejsca. Nawet z ust ciotki męża usłyszałam raz komentarz CIĄŻA TO NIE CHOROBA jak nie pojawiłam się na imieninach, a miałam gorączki i brałam antybiotyki. Przykre, że mamy taką kulturę, albo jej po prostu nie mamy :/

    OdpowiedzUsuń
  8. No niestety tak jest. Jak byłam jeszcze w ciąży to mogłam stać i stać w kolejkach, w autobusach podpierać drążki, a gdy wchodziłam do przychodni emerytki mierzyły mnie wzrokiem z wrogością, jakbym od wejścia domagała się przywilejów.

    OdpowiedzUsuń