czwartek, 4 grudnia 2014

Odkurzanie...

O Dżizas to jest aż nie możliwe żeby aż tak długo mnie tu nie było. No way!
Kiedy to zleciało?
Życie mnie przygniotło i czasu nie mam na nic.,
A konkretnie nie życie tylko pewien mały stworek który z uśmiechem na ryjku "zatruwa" mi każdą chwilę.

Johny jednym słowem stał się niezwykle towarzyskim chłopcem i nie chce już samotnie spędzać czasu, na macie, tudzież kocyku. Baaa, on nie chce nawet na sekundę zostać sam.
I weź teraz babo wyjdź zrobić siku. A gdzie tam. "Mamamamamama! ja idę z Tobą, albo nie idziesz wcale, wybieraj". Możecie się domyślić jak bardzo muszę się nakombinować żeby choć na chwilę zając czymś jego uwagę, żeby móc sobie pozwolić na odrobinę intymności.

Tak więc czasu nie mam na nic, czasami nawet zębów nie umyję aż do południa gdy to przypada trzecia niezwykle krótka drzemka mojego syna.

Tak, na szczęście Johny nadal sypia w ciągu dnia i to aż trzy razy, co jest niezwykle kojące dla niedospanej, niedojedzonej i czasem niedomytej matki.

Dziś zęby umyłam wcześniej śniadanie zjadłam 5 minut temu, i uczknęłam trochę czasu aby zajrzeć tutaj i odkurzyć moje cztery wirtualne kąty.

Może jesteście ciekawe jak przebiega moje wracanie do formy (co w zamierzeniach miało być głównym tematem tego oto bloga). Otóż powoli...żółwim tempem wręcz zbliżam się do wagi sprzed ciąży. Skąd tak długi czas? A no stąd że na jakąkolwiek aktywność fizyczną, poza praniem sprzątaniem, gotowaniem, spacerami oraz zabawą z Jankiem zwyczajnie nie mam już siły ani ochoty.
Tak zapał do ćwiczeń zniknął za grubą ścianą. Murzyn na pewno nie jest ze mnie dumny. Ale powiem szczerze że wolę położyć się w kimę z Johnym na krótką drzemkę niż zaiwaniać haissmeny z murzynem.

Poza tym trzymam się bardzo tego iż dieta to 80% sukcesu a pozostałe 20% to wysiłek fizyczny. i zaczęłam się lepiej odżywiać. Już nie wcinam donatów i burgerów z presto jak do tej pory;)

Na ten moment zrzuciłam już 22 kg. Oczywiście należy od tego wyniku odjąć to co zrzuciłam od razu po porodzie czyli 9 kg, ale tak czy siak wydaje mi się to dość imponujący wynik.

Do wagi sprzed ciąży zostały mi więc jeszcze 3 kg. Jednak cel mój opiewa jeszcze na 11 kg. Ciężko będzie ale z całą pewnością dam w końcu rade.

Dedlajn wyznaczyłam sobie na roczek Johnego także zostały mi jeszcze 4 miesiące, więc Who knows!

To dzisiaj na tyle Johny właśnie się obudził.

Do następnego ;)

4 komentarze:

  1. No super Ci idzie wracanie do formy :) Ja też byłam na dobrej drodze ale zdarzyły się wakacje, a wiadomo że na wakacjach człowiek (czyt. ja) się nie oszczędza i zamiast w dół waga poszła w górę o całe 5 kg! Brrr!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam problem z wróceniem nie tyle do wagi sprzed ciąży, co po z brzuszkiem, który w ciąży był spory. Z jednej strony chciałabym już szybko "teraz-zaraz" mieć dawną figurę, z drugiej strony, jako trzydziestolatka mam mniej elastyczną skórę i zbyt szybkie chudnięcie zostawi mnie ze spódniczką z brzucha. ;p A z trzeciej, pigułki sabotują wszystko - ale za 2 miesiące je rzucam.

    PS. A może wymiana wózka na jogger i bieganie z dzieckiem? Tak zamiast spacerów? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też zostało 3 kg na plusie ale te 3 kg za cholerę nie chce już zniknąć.

    Zostałam nominowana do Liebster Blog Awards. Teraz ja nominuję Ciebie. Zapraszam do siebie :)
    http://la-wendowo.blogspot.com/2014/12/czego-o-mnie-nie-wiecie-czyli-o-tym-jak.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, super wynik :) ja na razie jestem + 7 kg a jeszcze 3 miesiące ciąży przede mną :( mam nadzieję, że uda mi się zrzucić nadwyżkę ciążową równie szybko jak przybywa. Staram się trzymać dietę no ale jak tu sobie radzić jak patrzą na mnie te wszystkie pyszności w sklepach :( i te czekolady z okienkiem z których patrzą orzechy laskowe... no i jak ich nie kupić i nie zjeść? :(
    anyway. Trzymam kciuki za zrealizowanie celu :)
    pozdrawiam serdecznie,
    diabelnieanielska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń