Leżeć, nie przemęczać się, odpoczywać, skupić się na sobie. Spacer? Powoli, spokojnie i bez szarży. Taką oto diagnozę otrzymałam od mojego taty który jest moim prywatnym lekarzem pierwszego kontaktu.
Skąd takie zalecenia? A no stąd że od soboty męczą mnie uporczywe skurcze i bóle. A to przecież dopiero 34 tydzień, i jeszcze wolelibyśmy aby Bob chwile posiedział w bezpiecznym azylu.
"Ciąża to nie choroba" - jest to moje ulubione zdanie, które słyszę od życzliwych bezdzietnych koleżanek. I z jednej strony owszem zgadzam się, że najczęściej ciąża nie oznacza wyrzeczeń. Jednak mówimy tutaj o ciąży idealnej, do których moja (i z całą pewnością wielu z Was) niestety nie należy.
Bezsenne noce, przespane dni, niekończąca się zgaga, opuchnięte stopy i dłonie, męczące migreny, nieustający katar, bolące piersi, sztywny i obolały kręgosłup, a pod koniec ciąży problemy z najprostszymi czynnościami i kłopoty z chodzeniem.
Czy o kimś kto potrzebuje pomocy przy założeniu skarpetek, butów, spodni, albo z tak normalną czynnością jak wzięcie prysznica można powiedzieć, że jest w pełni zdrowy?
Ja poza powyżej przytoczonymi przykładami, muszę gotować na siedząco żeby nie mieć na wieczór skurczy i bólów kręgosłupa. Wstawanie z łózka nie raz trwa u mnie tak długo, że listonosz czekający pod drzwiami rezygnuje i zostawia awizo a po rozwieszeniu prania sapię jakbym przebiegła co najmniej 3 kilometry.
Żeby tych wszystkich dolegliwości było mało (i tak pominęłam dużą część z nich, no bo po co się nad sobą użalać), to jeszcze dochodzi stan psychiczny. No bo jak ma się czuć człowiek który nagle z pełni sprawnego, staje się niedołęgą która nie może sobie poradzić ze zwykłymi codziennymi czynnościami? Poci się jak świnia i do tego wygląda jak wieloryb? Nie raz zdarza mi się w ciągu dnia przyłapać na tym że jestem strasznie przygnębiona. I zastanawiam się czy ten stan kiedykolwiek się zmieni, czy będę jeszcze kiedyś szczupła, czy będę mogła chodzić bez bólu, czy prześpię jeszcze kiedyś całą noc?
Poza tym ciąża jest pełna ograniczeń.
Impreza? Proszę bardzo ale z drinkami bezalkoholowymi no i najlepiej żeby zaczęła się o 15 bo przecież o 20 już jestem gotowa do spania.
Zachcianki? Oczywiście ale nie Twoje ulubione sushi, albo tatar. Chcesz sobie zafundować choróbsko?
Wyjazd na wakacje? Jak najbardziej ale jeśli w góry to tylko po dolinkach, jeśli nad morzem to tylko na plaży, jeśli w ciepłych krajach to najlepiej nic nie jedz, nie wchodź do basenu i jedź tam samochodem bo samoloty nie są wskazane dla ciężarnych. No i absolutnie nie powyżej 7 miesiąca bo to niebezpieczne.
Z utęsknieniem oczekuję aż moje koleżanki doczekają się tego "magicznego" okresu ciąży (niestety wśród znajomych jestem pierwszą brzemienną) i tego gdy będę mogła im powiedzieć: Zimno Ci bo otworzyłam okno? Nie marudź ciąża to nie choroba.
Jesteś taka wielka a to dopiero 6 miesiąc? Dziewczyno jak Ty będziesz funkcjonowała w 8 albo 9 miesiącu?
Oczywiście nie życzę im źle, mam nadzieje że każda z nich będzie miała ciąże idealną, będą pracować do ostatnich tygodni ciąży i będą biegać, skakać, latać, pływać na miesiąc przed porodem tak jak ja to planowałam. Daj im Boziu.
A tymczasem wracam na swój lewy bok, gdyż w trakcie pisania tego posta tak ugniotłam tego mojego wielkiego wielorybiego brzucha, a Bob tak boleśnie skopał moje biedne żebra, że muszę odpocząć ;).
- A jakie są wasze refleksje na temat choroby zwanej ciążą?
- Należycie do grona ciężarnych wyznających pierwszy czy drugi człon tytułu?
- Jak radzicie sobie z "życzliwymi" komentarzami?