wtorek, 21 października 2014

zielono mi

NIE LUBIĘ WARZYW!

Uff nareszcie to z siebie wyrzuciłam.

Jakie ja miałam wyrzuty sumienia przez całą ciążę, przez pierwsze pół roku karmienia piersią, że ja tych warzyw zdzierżyć nie mogę.

Ile ja razy próbowałam się zmusić żeby zjeść chociaż pół porcji tego co miałam na talerzu. 

No nie dało się. Warzywa są bleee i koniec kropka.

Ale żebyście na mnie gradobicia nie nasłały to dodam, że juz zaczęłam jeść 5 porcji warzyw dziennie. A to za sprawą...h`amerykańskich filmów i seriali.

A tak! Jestem z pokolenia które wychowywało się na amerykańskich produkcjach i o ile stylem życia nigdy specjalnie zafascynowana nie byłam, o tyle niektórymi nawykami owszem. 

Namówiłam w końcu swojego męża, do zakupu blendera, takiego z kielichem. Mówię mu, że skoro zdrowy tryb życia wprowadzamy to ja nam będę smoothie robić. Mąż sceptycznie nastawiony do wszelkich moich "będę robić" gdyż zapał mam słomiany, ostatecznie pokiwał głową.

I ku jego radości od momentu gdy w naszym domu zawitał nowy człowiek rodziny Pan blender, dwa razy dziennie przyjmujemy MEGA bombę witaminową w postaci przepysznych smufów :)

I tatuś szczęśliwy, mamusia zdrowsza i zwarzywiona a bobasek aż się trzęsie jak widzi nasze czarne kubki i sam chętnie kosztuje naszych specjałów. 

Polecam serdecznie tym którzy jeszcze nie wypróbowali.

A jak tylko przepis sprawdzę i mi zasmakuję to obiecuję wrzucić przepis. O ile są chętni :)

A co u Johnego?

Dwa zęby i non stop brzuch. Nie przekręca się jeszcze z powrotem. Jest to jego broń na nas. Gdyż Johny zaczął wymuszać noszenie więc jak już bardzo nie chce leżeć to myk przekręca się na brzuszek i w ryk, Matka podchodzi pomaga się na plecki przeturlać, a Jasiu znów myk i na brzuchu. "NOOOOŚŚŚŚŚ MNIEEEEE matka!".

Poza tym powoli zaczynamy stosować nasze BLW. Dosłownie powoli co by matka zdążyła się gotować nauczyć, bo mistrzynią garnków nie jest.

A Jaś cały szczęśliwy z tego rozszerzania:)